Popularność i aura

Wystarczyła chwila i oto kameralny i zdystansowany Blondas staje się można rzec śmiało – popularny. Megi przypuszczała, że to, co on nazywał „drobnostką”, dla innych będzie „czynem niecodziennym”, czymś, czym będzie mogła żyć uśpiona pozornie wieś jeszcze długo.

I tak oto pewna wyjątkowo nachalna Pani Redaktor okolicznej gazety postanowiła się z Blondasem pewnego dnia koniecznie skontaktować, a kiedy już to zrobiła, stwierdziła bez ogródek, że chce przeprowadzić z nim rozmowę.

– Nie ma mowy – rzucił w przestrzeń spłoszony Blondas, słysząc hasło „wywiad”. – Nie jestem żadnym ekspertem od..

– Spokojnie – uciszyła go stanowczo rozmówczyni. – Wiem od Pana dziadków, że ma Pan kurs ratownika. Wprost świetny moment, żeby o takich sytuacjach, jak ta u nas na rzece i nie tylko porozmawiać. Proszę to przemyśleć. Bardzo proszę.

Blondas pomruczał jeszcze do słuchawki na koniec i z ulgą wyłączył telefon.

Meg uśmiechnęła się.

– Nie Megi – wyprzedził ją. – Nie będę udzielał żadnych wywiadów.

– Jak uważasz – wzruszyła ramionami i wróciła do swoich spraw, wyciągając w ulubiony sposób nogi i opierając się o miękką, chłodną poduszkę. Wiatrak pracował jak oszalały, a obok stał dzban wypełniony pyszną lemoniadą z lodem. Byli już u siebie, ale temat ich ostatniego pobytu pod lasem niemal codziennie wracał jak echo.

Nie wytrzymał długo. Usiadł obok i ułożył głowę na jej ramieniu.

Pocałowała go w nos i czoło.

– Nic nie powiesz?

Westchnęła.

– Będziesz świetny.

– Nieprawda.

– I będę z Ciebie jeszcze bardziej dumna, o ile można bardziej. I nawet w ramkę oprawię ten wywiad. Zgódź się.

– Ale ja nie umiem mówić o takich rzeczach.. – prychnął.

– E tam.

– No tak.

– O pływaniu to ty akurat wiesz bardzo dużo. Poza tym faktycznie wiele lat byłeś czynnym ratownikiem. Można to wszystko umiejętnie wykorzystać i napisać tekst „ku przestrodze” przy okazji.

– Pojedziesz tam ze mną?

– Pewnie – uśmiechnęła się. – W końcu każdy bohater musi mieć swojego PR-owca nie?

– No.

– Także tak. Duszno jakoś czy mi się zdaje?

– Zdaje Ci się.

– Aha. Tak myślałam – zachichotała, chociaż ciepło, jakie biło od niego, powodowało, że powiew chłodnego powietrza stawał się niewystarczający. Nie była w stanie tak pracować. Lubiła lato, ale temperatury ostatnich tygodni były dla niej stanowczo za wysokie.

– Mateusz napisał – Blondas miał zamknięte oczy.

– Yhm, i co tam?

– Niezbyt dobrze. Zwalnia się.

– Jednak?

– Tak. Ponoć atmosfera w obecnej pracy jest nie do wytrzymania.  Zmienia się zarząd, redukują etaty, a ludzie, zamiast skupić się na robocie, snują teorie spiskowe.

– Lubię Mateusza, ma w sobie i klasę i jest bardzo inteligenty. Z pewnością szybko coś znajdzie.

– W to nie wątpię, ale wiesz, on nie chce się już przeprowadzać.

– Rozumiem.

– W ogóle dosyć często mówi – „Zazdroszczę, że masz już jakieś inne priorytety”.

– Dojrzewa chłopak.

– Może… – zamyślił się Blondas. – A może to zwyczajnie presja tłumu?

– To znaczy?

– No wiesz..Ten żonaty, tamten dzieciaty, ja zaręczony. Każdy kogoś ma, a tu jakoś cisza.

– Ja wiem, kto świetnie by się dla niego nadał – przypomniała sobie nagle.

– Tak?

– Yhm – Megi uśmiechnęła się.

– Kto?

– Moja znajoma, ale..No właśnie, ma kogoś.

– Skąd wiesz, że akurat pasowaliby do siebie?

– Bo czułam aurę, kiedy ich widziałam razem.

Blondas zamrugał.

– Co to znaczy? Energię?

– Tak. Każda para jakąś ma.

– Oj Megi, Megi…

– Ty się śmiejesz, a ja naprawdę takie rzeczy wyczuwam i widzę. Powiem więcej, nawet jak do ślubu dojdzie, to widzę tę aurę. I często jej brak.

– Może powinnaś zostać zawodową swatką?

– Kto wie, kto wie…W każdym razie ludzie często ignorują swoją intuicję, kierując się głosem rozsądku, strachu, wygody, wiążą się z kimś niewłaściwym i potem są nieszczęśliwi.

– A jak było ze mną? Czułaś aurę?

Megi zamyśliła się.

– Czułam. Nie wiem, jak to działa u innych, ale ja doświadczyłam tego cztery razy w życiu. Metafizyczne doznanie, które wracało do mnie. I nie ma to nic wspólnego z zakochaniem.

– A z czym?

– Z pozawerbalnym porozumieniem. Kiedy już pośród tłumu Cię dostrzegłam, wiedziałam, że będziesz w jakiś sposób wracał. I wracałeś. W każdym razie Blondasie ja mocno wierzę w telepatię i nić współodczuwania, porozumienia, bycia. Nie wiem, co to jest, skąd się bierze i jak tym sterować, ale coś takiego z całą pewnością funkcjonuje w obiegu.

– Ale by było, gdyby się okazało, że przyciągnęłaś mnie myślami..Może to twoje chcenie spowodowało, że jest jak jest?

– No nie, nie sądzę, że mam takie moce sprawcze. To raczej Niebiosa nam pomogły. To one widziały, że się szukamy podświadomie. Przeznaczenie – w tym cały sekret. I twoja wielka odwaga.

– A jak ty widzisz tę aurę?

– Nie wiem, trudno mi to wyjaśnić. Są pewne prawidła, które się sprawdzają praktycznie jeden do jednego. Na przykład – nie zbudujesz szczęścia na cudzym nieszczęściu. Ale właściwie to po parze widać, jak się do siebie odnoszą, jak rozmawiają, czy się lubią, czy tylko pożądają. Czy są ze sobą, żeby być, czy po prostu dlatego, że się wzajemnie inspirują. Czy są rozedrgani, czy spokojni. I łatwo się idzie pomylić niemal na każdym etapie związku, ale finalnie aury i tak nie oszukasz.

Blondas wydawał się zaskoczony jej przekonaniem w tej sprawie, chociaż wiele razy Megi przewidywała bardzo celnie zakończenie. Gdy inni klaskali, kiwali głowami, ona bacznie obserwowała i chociaż niekiedy bardzo chciała, aby jej podświadome przeczucia się nie sprawdziły ot dla spokoju, to jednak później wychodziło na to jej pierwotne odczucie.

– Co to znaczy „idzie się pomylić niemal na każdym etapie”? – chciał wiedzieć Blondas.

– Na przykład widzisz ładną dziewczynę i myślisz „fajna”. Może być przy okazji inteligentna, naj. Spotykacie się i całkiem uroczo spędzacie czas. I kiedy mija zakochanie, okazuje się, że ta dziewczyna jest nie dla Ciebie.

– Dlaczego?

– Bo nie dajecie sobie nic poza „byciem”. Aura świetnie jest widoczna w zwykłej, prostej przyjaźni. O wiele bardziej niż w miłości wiesz dlaczego?

– No?

– Bo nie ma tam namiętności. Nic nie zakłóca wtedy aury. Nic jej nie przykrywa, nie rozprasza. Dlatego jestem zdania, że jak w związku nie ma przyjaźni, to prędzej czy później wszystko się rozleci. Ale aura to coś więcej niż przyjaźń. To wspólna energia. I oni tę energię mają.

– Kto?

– No Mati i moja znajoma.

– Kurde, muszę mu powiedzieć, że ma przyprowadzać do Ciebie wszystkie swoje dziewczyny.

– Phi – Megi przewróciła oczami, bo był to blondasowy ironiczny żart. Swoje jednak wiedziała. Lata temu na ognisku i na domówce to zobaczyła i wyczuła. A skoro tyle lat o tym pamięta..

– Zaaranżujmy jakoś wspólne, niezobowiązujące spotkanie.

– No, ale mówiłaś, że ma chłopaka.

– No ma, ale przecież ze mną spotykać się może, a wy do nas dołączycie.

– A, że niby spontanicznie? Nie jestem pewien czy to dobry pomysł..

– Spróbujmy, proszę! Jeśli się mylę, to już więcej o aurze nie będę wspominać…

– Meg, ale dlaczego akurat to my mamy w tym uczestniczyć?

– Bo mam przeczucie, że ktoś musi temu dopomóc.

– A tamten? W sensie tamten chłopak?

– Fajny, ale nie dla niej.

– Aha. No super – pokiwał przecząco głową.

– Proszę, proszę Blondasie, zgódź się!

Wahał się, ale w końcu ustąpił.

Pocałowała go.

– A zresztą, dobra, najwyżej nic z tego nie wyjdzie.

To kiedy to spotkanie?

 

 

 

Jedna myśl na temat “Popularność i aura

Dodaj komentarz