Kredyt zajęczy

Ciociu – bardzo poważne, dziecięce oczy wpatrywały się w nią. Przerwała pisanie.

No?

Czytałam, że w Anglii dzieci wierzą w Zająca Wielkanocnego. Że przynosi im czekoladowe jajka do domu, do ogrodu. Dlaczego w Polsce nie mamy takiego zwyczaju?

Blondas przyczłapał do kuchni i usiadł z równie dużymi oczyma jak małe stworzenie na przeciwko niej i niczym echo małego stworzenia zapytał:

No właśnie dlaczego?

Megi uśmiechnęła się widząc te dwa śmieszne, zajęcze pyszczki, które kochała bezgranicznie.

Moja Droga, ale u nas w domu przecież Zając zostawia drobiazgi?

Ale pytałam innych i u moich koleżanek nie zostawia. Zając jest niesprawiedliwy.

Może zbyt biedny, żeby wszystkich obskoczyć? – podrzucił niechcący Blondas, ale szybko pożałował, bo małe stworzenie skarciło go wzrokiem.

To po co przychodzi do nas do domu jak go nie stać? To znaczy, że Zając żyje na kredyt!

Megi spojrzała na Blondasa, powstrzymując śmiech.

Nie wiem nic o zajęczym kredycie. Wydaje mi się, że chyba nie jest z nim aż tak źle. A jeśli chodzi o tradycje. W każdym miejscu na świecie nieco inaczej obchodzi się Święta. Niektórzy wcale ich nie obchodzą. Poza tym musisz wiedzieć, że w Polsce czekoladowe jajka nie są tak bardzo popularne. Teraz to się już trochę zmienia, ale kiedyś w ogóle ich nie było. Za to mamy piękne pisanki.

Pamiętam, jak w wieku 10 lat jako jedyny miałem w koszyku czarną pisankę – przypomniał sobie Blondas. – Wszyscy koledzy mi zazdrościli.

Czarną pisankę? – małe stworzenie zaciekawiło się.

Tak. Pamiętam, że chodziłem po całym domu i szukałem czarnych mazaków. Na szczęcie moja siostra miała, więc wypisałem całe dwa. Później była o to afera.

Czy ty wujku byłeś łobuzem? – chciało wiedzieć małe stworzenie. Widocznie ta czarna pisanka niebyt dobrze się skojarzyła.

Trochę byłem. Ale nie dużym.

A czy Zając też jest łobuzem?

Zając może nie, ale kurczątko i baranek? Na pewno lubią robić psikusy.

Megi była wielką fanką blondasowych teorii spiskowych.

Aha – zadumało się małe stworzenie. – A tatuś mówił, że Zając wygląda szemranie. Nie wiem co to znaczy.

Megi zaśmiała się głośno.

Widocznie obrazek był ponury, dlatego tacie się nie spodobał ten Zając.

Uwielbiała Wielkanoc. Chociaż ostatnimi czasy dość kiepsko układała się atmosfera. Dwa lata temu tuż przed zmarła przyszywana babcia. Rok temu zaczęła się sytuacja z wirusem. Wielkanoc trafiała na ciężki okres, ale mimo wszystko czuć było wiosnę i nową energię. Dziś Megi obudziło ćwierkanie ptaków. Była 4.30 rano, kiedy uświadomiła sobie, że nie słyszała tego już bardzo długo.

Dobrze moje Zające – rzekła, wstając z krzesła. Bierzemy się za sprzątanie. Idą Święta musi być czysto. Bierzemy się za okna i podłogi.

O nie – jęknął Blondas, który sprzątania nie lubił.

A ja pomogę – małe stworzenie podwinęło rękawy.

Wszystko się zmienia, ale to, że wiosna to Święta, a Święta to nadzieja i nowa energia jest niezmienne od lat.

Dużo dobra w tych dniach…Dużo zdrowia…Dużo spokoju…